wtorek, 17 kwietnia 2012

Fotografia (Penelope Lively)

Autor: Penelope Lively
Tytuł: Fotografia
Tytuł oryginału: The Photograph
Wydawnictwo: Rebis, Poznań 2005
Przekład: Paweł Laskowicz
Liczba stron: 300
Cena: 24 PLN
Pierwsze zdanie: "Kath."*

Opis wydawnictwa:
"Glyn Peters, wykładowca historii pejzażu, szukając w starej szafie potrzebnego mu do pracy artykułu, natyka się na zdjęcie, które widzi pierwszy raz w życiu. W grupie sfotografowanych osób zauważa swą młodą, nieżyjącą już żonę, trzymającą za rękę jakiegoś mężczyznę. Kierując się zawodowym nawykiem, Glyn zaczyna szukać odpowiedzi na dręczące go pytanie. I oto obraz pięknej, żywiołowej kobiety, którą - był pewien - doskonale znał, zaczyna się nagle rozpływać jak we mgle i odsłaniać coraz bardziej niezwykłą tajemnicę. Z kart powieści wyłania się inna "fotografia", rysowana delikatnymi pociągnięciami pióra Lively, obraz kobiety znającej smak prawdziwego życia - kochającej i cierpiącej, przeżywającej chwile szczęścia i głębokiej tragedii - zupełnie nie znany jej najbliższej osobie, kochającemu ją, jak mu się wydawało, mężowi."

Moja recenzja:
   Raz na jakiś czas lubię dla odmiany sięgnąć po książkę "leniwą". Tak właśnie nazwałabym "Fotografię" autorstwa Penelope Lively. Nie jest to bowiem powieść, po której można spodziewać się wartkiej akcji, zaskakującej intrygi czy natłoku bohaterów. Wręcz przeciwnie - "Fotografia" jest typowo angielska, nie tylko ze względu na narodowość autorki, lecz także z powodu nieśpiesznego biegu wydarzeń oraz refleksyjnego charakteru. Niektórzy lubią opisowe książki, zawierające całą masę przemyśleń bohaterów, jak i samego narratora, nakreślające nic nieznaczące na pierwszy rzut oka szczegóły, a inni przeciwnie - tak jak moja mama - odkładają takie powieści już po kilku niezachęcających rzekomo stronach. Jak to jest ze mną?
   Właściwie początek "Fotografii" nie przypadł mi szczególnie do gustu. Glyn Peters, starszy już mężczyzna, przegląda stosy starych papierów w rzadko otwieranej szafie. Z tej okazji wspomina najrozmaitsze wydarzenia i drobiazgi ze swojego życia, nawiązując niejednokrotnie do zawodu, jakim się para - badania historii pejzażu. Ta dziedzina nie jest jakoś wyjątkowo porywająca dla zwykłego zjadacza chleba (czyli także mnie), co z początku może trochę zrażać czytelnika. Jednak muszę przyznać, że po raz kolejny doświadczyłam trafności powiedzenia, że pochopne oceny zazwyczaj bywają krzywdzące i zupełnie niesłuszne, bo już kilka stron dalej było o wiele lepiej.
   Kiedy Glyn znalazł fotografię Kath, swojej zmarłej żony, trzymającej czule rękę jakiegoś mężczyzny, życie nie tylko tego bohatera wywróciło się do góry nogami. Podobno nie mówi się źle o tych, którzy już odeszli, ale jeśli chodzi o zdradę, cały światopogląd człowieka może ulec zmianie. Glyn czuje się całkowicie zbity z tropu. Choć jego kontakty z żoną nie były idealne, nigdy nie posądziłby Kath o niewierność... A jednak. Cała ta sytuacja jest problematyczna o tyle, że okazuje się, iż Kath miała romans z własnym szwagrem. W takiej sytuacji "przedawnienie zbrodni" nie wchodzi w grę.
   W swojej powieści Penelope Lively dość interesująco ujęła oklepany już temat zdrady małżeńskiej, tym bardziej, że w tym przypadku problematyka rozszerza się na analizę więzi rodzinnych i kontaktów między ludźmi, którym zdaje się, że łączy ich miłość. To tak naprawdę historia dotycząca nie niewierności, a braku odpowiedniego porozumienia, mówiąca o przegapianiu kluczowych momentów w życiu bliskich nam osób, a także o niesprawiedliwej niechęci do drugiego człowieka. Choć faktycznie akcji tej powieści nie można nazwać "wciągającą", czasem warto zrobić sobie chwilę na oddech i poczytać o takich drobiazgach, jakimi nie przejmujemy się na co dzień.
   Mimo wszystkich plusów, które wymieniłam, nie mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że polecam Wam tę książkę. Nie, ponieważ zdaję sobie sprawę, że pewnie niewielu by zainteresowała, ale... nie znaczy to, że nie można spróbować. Kto wie, może ktoś z Was też znajdzie w "Fotografii" coś ujmującego?

Ocena: 4

* Dla trouble finderów: wiem, że aby mówić o "zdaniu" potrzebujemy orzeczenia, ale jak inaczej zgrabnie określić słowa przed pierwszą kropką? ;)

5 komentarzy:

  1. Książki na pewno nie przeczytam, bo mam wrażenie, że już gdzieś słyszałam o podobnej fabule. Recenzja bardzo mi się spodobała. Ważna chwila. Twoja pierwsza recenzja na blogspocie! Otwierajmy szampana;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie, że przeniosłaś się na Blogspota, i ja tak zrobiłam. ;) Jestem mile zaskoczona i bardzo zadowolona. Nie spodziewałam się takiego uczucia po przeniesieniu.

    Co do książki, mnie się fabuła nawet podoba, więc postaram się jej poszukać. Lubię takie 'przerywniki', jak ją nazwałaś, aby odstresować trudne chwile. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawa książka, a co do tych słow to nie wiem. Może równoważniki zdania? :) (bez orzeczenia, oczywiście) :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hmm, mam mieszane uczucia. Jak na razie odpuszczę ją sobie, ale może kiedyś z ciekawości ją przeczytam. ;)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...