"Inferno" autorstwa Dana Browna
Wydawnictwo Albatros Sonia Draga
"Robert Langdon budzi się na szpitalnym łóżku w zupełnie obcym miejscu. Nie pamięta, jak i dlaczego znalazł się w szpitalu. Nie potrafi też wyjaśnić, w jaki sposób wszedł w posiadanie tajemniczego przedmiotu, który znajduje we własnej marynarce. (...) Ledwie na dobre odzyskuje przytomność, ktoś próbuje go zabić. W towarzystwie młodej lekarki Sienny Brooks Langdon opuszcza w pośpiechu szpital. Ścigany przez nieznanych wrogów przemierza uliczki Florencji, próbując odkryć powody niespodziewanego pościgu. Podąża śladem tajemniczych wskazówek ukrytych w słynnym poemacie Dantego…"
Dan Brown to taki autor, którego niespecjalnie trzeba przedstawiać. Wydaje mi się, że każdy, kto chociaż trochę interesuje się najnowszą literaturą popularną, przynajmniej raz zetknął się z tym nazwiskiem, najprawdopodobniej za sprawą "Kodu Leonarda da Vinci", powieści, która na dobre przyniosła sławę Robertowi Langdonowi, wykreowanemu przez Browna profesorowi z Harvardu, największemu na świecie specjaliście od symboli. "Inferno" to już czwarta z kolei powieść poświęcona przygodom tego właśnie bohatera. I im dalej w las, tym bardziej nieprawdopodobnie się robi. Nieprawdopodobnie i nudno zarazem. Niemożliwe? A jednak.
Kiedy dowiedziałam się, że Brown wydaje nową książkę, byłam wniebowzięta - Będzie kolejne świetne czytadło na wieczór, pomyślałam sobie, pełna nadziei na to, że pisarz zaserwuje mi jeszcze jedną wciągającą, przesyconą symbolami i zwrotami akcji powieść, która po prostu mnie pochłonie. Nie zastanawiałam się długo, po prostu kupiłam "Inferno" i zabrałam się do czytania. No właśnie... zaczęłam tę książkę czytać w zeszłym roku, skończyłam dopiero dziś. Dlaczego? Czy była aż tak zła? Nie, może nie w tym rzecz. Pewnie złożyło się na obecną sytuację kilka czynników, między innymi brak czasu i inne, ciekawsze książki do przeczytania.
Nie zrozumcie mnie źle, nie mówię, że jest beznadziejnie. Ale... nie ma fajerwerków. Akcja jest, owszem, całkiem wartka i właściwie nieźle skonstruowana. Amerykański profesor znów na tropie intrygi, która zagraża całemu światu. I tutaj właśnie nasuwa się pytanie - jakim cudem jedna osoba może nieustannie wplątywać się w sytuacje prowadzące do niesamowitych odkryć, takich, które zmieniają nasze spojrzenie na świat, który dotychczas znaliśmy? Kiedy po raz czwarty czytelnik ma zmierzyć się z taką historią, zaczyna nastawiać się do tego bardzo sceptycznie. Ba, może nawet poczuć trochę irytacji. Bo to wtórne. Schematyczne. Ile można?
Mam też wrażenie, że po dłuższym czasie obcowania z literaturą - nie ukrywajmy - trochę wyższych lotów niż powieść sensacyjna, nie widzę już większego sensu w sięganiu po książki w stylu "Inferno". Bo poza sporą kolekcją opisów zabytków i dzieł sztuki, powieść ta do moich doświadczeń czytelniczych nie wniosła zupełnie nic.
Decyzję tym razem pozostawiam Wam, nie mówiąc ani tak, ani nie. "Inferno" na swój sposób umiliło mi kilka podróży pociągiem, ale nie wywołało we mnie choć w małym stopniu takich emocji, jak wcześniejsze książki Dana Browna. Hej, czyżby to znak, że dojrzałam jako czytelnik? ;)
Ocena: 3+
raczej nie sięgnę :)
OdpowiedzUsuńNie sądzę, żebym przeczytała. Raz nie moja tematyka, a dwa - zaliczana jest do średnich. :)
OdpowiedzUsuńshelf-of-books.blogspot.com
Wstyd się przyznać, ale nie czytałam żadnej książki Browna. Jeśli się za nie zabiorę, raczej zdecyduję się na coś sprawdzonego, by od razu nie skreślić autora.
OdpowiedzUsuńNie czytałam nic tego autora, choć słyszałam o jego książkach. Nie wiem, czy coś przeczytam - może tylko po to żeby zobaczyć, jak ja go odbiorę. Na razie jednak nie mam na niego większej ochoty.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Tego autora podobała mi się "Cyfrowa twierdza" i "Zwodniczy punkt". Powieści z Langdonem w tle wypadły jak dla mnie o wiele słabiej, a już jednym wielkim nieporozumieniem jak dla mnie są "Anioły i demony".
OdpowiedzUsuńA ja właśnie "Anioły i demony" uwielbiam ;)
Usuń