sobota, 19 stycznia 2013

Styczniowa góra książek

Czas najwyższy na pokazanie Wam tego, co uzbierało mi się do przeczytania w styczniu. Część książek została w Poznaniu, ale to, co zobaczycie poniżej, to i tak większa część mojego styczniowego stosu :)


1) "Pod nocnym niebem", Rachel Hore - zdobycz biblioteczna :)
2) "Kamienica przy Kruczej", Maria Ulatowska - jeden ze świątecznych prezentów
3) "Osiemdziesiąt dni żółtych", Vina Jackson - domowa biblioteczka
4) "Dzień dobry, Irene" - upolowana dwa dni temu za grosze! :)
5) "Wichrowe wzgórza", Emily Bronte - w ramach akcji "studenci filologii angielskiej naprawdę czytają swoje lektury"
6) "Muskając aksamit", Sarah Waters - kolejna perełka wyprzedażowa
7) "Coco Chanel. Życie intymne", Lisa Chaney - chciałam przeczytać tę książkę od niepamiętnych czasów, wreszcie mam ją na własność
8) "Kaznodzieja", Camilla Lackberg - i jeszcze jeden owoc ostatniej wyprawy do biblioteki. Udało mi się wypożyczyć też pierwszy tom, który obecnie podkradła mi mama ;)

Teraz jestem w trakcie czytania "Muskając aksamit". Jak myślicie, po którą książkę powinnam sięgnąć potem? :)

piątek, 11 stycznia 2013

Sklepik z Niespodzianką. Adela (Katarzyna Michalak)

"Sklepik z Niespodzianką. Adela" autorstwa Katarzyny Michalak
Drugi tom cyklu "Sklepik z Niespodzianką"
Wydawnictwo Nasza Księgarnia, 2012
284 stron, 31,90 PLN

(...) W małej nadmorskiej miejscowości nastał czas zmian. Niespodziewany i tajemniczy powrót zaginionej Anny, żony Wiktora, wiele komplikuje. Pogodna i jej mieszkańcy zdają się skrywać więcej sekretów, niż Bogusia mogła przypuszczać. Między przyjaciółkami rośnie napięcie, do tego także kapryśny los ich nie oszczędza. Przyjaźń Bogusi, Adeli, Konstancji, Lidki i Stasi zostanie wystawiona na ciężką próbę.

~ Uwaga dla osób, które przeczytały tylko pierwszy tom - chcąc nie chcąc, mogłam nieopatrznie zawrzeć w recenzji drobne spoilery. ;)



   Mając za sobą lekturę pierwszej części "Sklepiku z Niespodzianką", szybko sięgnęłam po drugi tom, póki jeszcze byłam "na świeżo" z wydarzeniami i bohaterami. Pierwsze spotkanie z twórczością Katarzyny Michalak było całkiem udane, bez fajerwerków, ale sympatyczne. Wciąż jednak w pamięci miałam wszystkie te przesłodzone zdrobnienia i naiwność głównej bohaterki. Na szczęście w drugiej części było chyba... No właśnie, jak?

   Akcja powieści zaczyna się dokładnie tam, gdzie w poprzednim tomie się zakończyła. Powrót najbardziej zagadkowej mieszkanki Pogodnej, po której ślad zaginął na kilka lat, wywraca do góry nogami życie przyjaciółek - Bogusi, Adeli i Lidki. Wraz z odnalezioną Anną wracają wspomnienia sprzed lat, a wraz z nimi na światło dzienne wychodzą sekrety Pogodnej. Będzie się działo - to pewne. Stare miłości odżywają, zapowiadają się zmiany, będzie trochę dramatów, trochę radości. "Adela" to taka mieszanka wybuchowa, która nie pozwala czytelnikowi się nudzić.

   Choć pióro Katarzyny Michalak nie do końca mi odpowiada, to muszę przyznać, że całość czyta się lekko, szybko, przyjemnie, a sam styl z czasem wydaje się lepszy, dojrzalszy niż na początku książki. Bohaterki stają się czytelnikowi z czasem coraz bliższe, a ich problemy - już nie takie płytkie. Moją ulubioną postacią stała się właśnie tytułowa Adela - konkretna, bezpośrednia kiedy trzeba, zdecydowana, odpowiedzialna, rozsądna i, co ważne, samodzielna. Zupełnie inna niż główna bohaterka poprzedniej części, Bogusia - naiwna marzycielka, romantyczka, która niewiele wie o życiu. 

   Za duży plus drugiego tomu "Sklepiku z Niespodzianką" uważam to, że w dużej mierze autorka skończyła z niezachwianie idyllicznym obrazem świata. Kiedy na jaw wychodzą nierozwikłane problemy z przeszłości, robi się ciekawie. A gdy do tego dołączają obecne rozterki i niepowodzenia bohaterów - jest jeszcze lepiej. Bardziej realistycznie, "życiowo". Ośmielę się powiedzieć, że chwilami wydarzenia spotykające mieszkańców Pogodnej sprawiły, że sama zaczynałam się zastanawiać, jak ja zachowałabym się na ich miejscu, czy powieliłabym ich decyzje, czy też postąpiłabym zupełnie inaczej. Lubię, kiedy książka - chociażby tak niewymagająca jak "Sklepik..." - wzbudza jakieś przemyślenia. Kiedy czytelnik odnosi wrażenie, że bohaterowie książki faktycznie mogliby być prawdziwymi ludźmi z prawdziwymi problemami, to znaczy, że autor dopiął swego. 

   A sympatyczniejsze bonusy? Są, a jakże. W tej części rolę dodatku w postaci przepisów na słodkości i gorącą czekoladę przejęły przepisy na odprężające kąpiele i maseczki do twarzy - wyszło to całkiem zgrabnie i przyjemnie. Mleczno-budyniową kąpiel a la Kleopatra oraz tę z cytrynową galaretką przetestowałam na własnej skórze i potwierdzam: są świetne, a zapach tej z waniliowym budyniem jest po prostu niebiański. 

   Co tu dużo mówić, drugie podejście do twórczości Katarzyny Michalak uważam za udane - nawet bardziej, niż to pierwsze. Czasem było wesoło, czasem smutno, że aż łezka zakręciła się w oku, a czasem przepysznie - gdy w grę wchodziły opisy przygotowywanych przez Bogusię ptysi z kremem i czekoladą. I choć nadal chwilami irytowały mnie niepotrzebne zdrobnienia (sklepik, siostrzeniczka, Boguśka, Lidzia, itp), całość wypadła dość... uroczo. I w sumie mam ochotę na więcej, bo po część trzecią na pewno sięgnę. Każdej dziewczynie czy kobiecie, która jeszcze nie zna Sklepiku z Niespodzianką, a ma ochotę na ciepłą opowieść o babskich sprawach, zalecam wstąpienie do królestwa Bogusi na gorącą czekoladę z imbirem i kawałkiem pysznego trójsernika. :)

Ocena: 4++/6

piątek, 4 stycznia 2013

Sklepik z Niespodzianką. Bogusia (Katarzyna Michalak)

"Sklepik z Niespodzianką. Bogusia" autorstwa Katarzyny Michalak
Pierwszy tom cyklu "Sklepik z niespodzianką"
Wydawnictwo Nasza Księgarnia, 2011
314 stron, 31,90 PLN

Bogusia otwiera w małej nadmorskiej miejscowości sklepik z różnościami. Aniołki, akwarelki, porcelanowe figurki zapełnią półki, a oprócz tego na przyjaciół będą czekać talerzyki z domowymi wypiekami i filiżanki z gorącą czekoladą - oto marzenie Bogusi. Sklepik z Niespodzianką i jego urocza właścicielka przyciągają najciekawsze osobistości Pogodnej: piękną i humorzastą tap madl - Konstancję, energiczną femme fatale - Adelę, zagubioną panią weterynarz - Lidkę, dobrą duszę miasteczka - Stasię...


   Kontynuując moją obecną znajomość z książkami babskimi - lekkimi i przyjemnymi, idealnymi na chwilę relaksu podczas zakuwania do zbliżającej się sesji egzaminacyjnej - sięgnęłam po hucznie zachwalaną w blogowym światku serię Katarzyny Michalak, "Sklepik z Niespodzianką". Do tej pory nie miałam do czynienia z tą pisarką, dlatego podeszłam do lektury "na czysto", bez żadnych oczekiwań. I tak chyba właśnie jest najlepiej, bo ani się nie rozczarowałam, ani specjalnie się nie zachwyciłam.

   Bogusia, główna bohaterka, to dwudziestokilkuletnia dziewczyna. Niedawno skończyła studia, wyjechała do Holandii. Praca przy sadzeniu cebulek tulipanów przyniosła jej niemałą sumkę pieniędzy, a tym samym upragnioną samodzielność i niezależność. Gdy rozpieszczana przez liberalnych rodziców jedynaczka wraca do Polski, z wielką chęcią zaczyna życie na własną rękę, z dala od bezpiecznej domowej przystani. Wybór pada na Pogodną, maleńkie miasteczko na północy Polski. To właśnie tu młoda dziewczyna postanawia wynająć uroczą kamienicę i otworzyć w niej swój własny sklepik. Sklepik z Niespodzianką.

   Choć wydawałoby się, że akcja będzie kręcić się wokół wyżej wspomnianego sklepu, nic bardziej mylnego. Lokalik jest tylko tłem wydarzeń z życia Bogusi, która uparcie szuka miłości, poznaje nowe przyjaciółki - mieszkanki Pogodnej, a poza tym zmaga się z problemami rodzinnymi, które pojawiają się w najmniej spodziewanym momencie. Fabuła nie należy do szczególnie oryginalnych. Sama bohaterka natomiast jest trochę naiwna, choć wzbudza sympatię.

   Pomimo dość oklepanej tematyki i nieszczególnie lotnego stylu, jakim pisze pani Katarzyna Michalak, "Sklepik z Niespodzianką" czyta się bardzo szybko i przyjemnie. Śledzenie losów bohaterki przychodzi niewymuszenie, kolejne strony przewraca się w mgnieniu oka. Miłym akcentem są także zamieszczone w książce przepisy na gorącą czekoladę i inne przysmaki, które niebawem mam zamiar wypróbować w zaciszu własnej kuchni (Swoją drogą, moda na gotowanie rozprzestrzeniła się niewiarygodnie).

   Pani Michalak z pewnością stworzyła książkę pełną ciepła, a do wymyślonego przez nią Sklepiku sama z chęcią bym się wybrała, by posmakować przygotowanej na miejscu gorącej czekolady z malibu lub imbirem czy też skusić się na kawałek domowego sernika. Sięgnę też po kolejne części serii, gdyż zakończenie pierwszego tomu wprawić może w niemałe osłupienie. Tym, którzy lubią dziewczyńskie klimaty, urok antyków, starych fotografii i bibeletów, a także nie gardzą słodkościami i nie mają nic przeciwko subtelnym wątkom romansowym, "Sklepik z Niespodzianką" szczerze polecam.

Ocena: 4+/6

środa, 2 stycznia 2013

Tysiąc dni w Wenecji

"Tysiąc dni w Wenecji" ("A thousand days in Venice") autorstwa Marleny de Blasi
Wydawnictwo Literackie, 2009
304 strony, 29,90 PLN

Zobaczył ją na Piazza San Marco i zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia. Rok później spotyka ją znowu w weneckiej kawiarni - i już wie, że to przeznaczenie. On angielskiego nie zna zbyt dobrze, ona z kolei po włosku potrafi wymawiać głównie nazwy potraw. Ale Wenecja nie bez przyczyny słynie ze swej magicznej mocy swatania ludzi...




   Klimatyczna okładka, zachęcający opis - gdy natknęłam się na "Tysiąc dni w Wenecji" w bibliotece, pomyślałam, że będzie to świetna lektura na ponure zimowe dni. Miałam też nadzieję na wypełnione zapachami i rozbudzające wyobraźnię opisy, które sprawią, że ta książka zapadnie mi w pamięć jako lekka, ale naprawdę godna uwagi. I jak zwykle byłam zbyt naiwna, wierząc w hiper-optymistyczne hasła wypisane na okładce powieści. 
   Historia opowiedziana w "Tysiącu dni w Wenecji" to wspomnienia amerykańskiej dziennikarki zajmującej się krytyką kulinarną, Marleny de Blasi. Kiedy jej dzieci usamodzielniły się, a ona została sama, wyjechała do Wenecji. Tam właśnie poznała Fernanda, wenecjanina równie samotnego jak ona. Zakochali się w sobie niemalże od pierwszego wrażenia i wkrótce postanowili ułożyć sobie życie we dwoje, w Wenecji. 
   "Zaskakujący romans", krzyczy okładka książki. Zaskakujący? Moim zdaniem, ani trochę. Historia słodka jak biała czekolada. "Jagodowe oczy Nieznajomego" zemdliły mnie już za pierwszym razem, gdy to określenie pojawiło się w książce, wyobraźcie sobie więc mój niesmak, kiedy ten tandetny i przesłodzony epitet prześladował mnie średnio co dwadzieścia stron. Uwielbienie Marleny do Fernanda nie zna granic, ja natomiast w tym mężczyźnie nie dostrzegam niczego ujmującego. Często arogancki i apodyktyczny, ekscentryczny introwertyk - tak mogłabym go określić najtrafniej. Nie zauważyłam w nim krzty włoskiego temperamentu, podobno tak pełnego ciepła i spontaniczności.
   "Tysiąc dni w Wenecji" to w pewnym stopniu połączenie programów "Kuchenne rewolucje Magdy Gessler" i "Perfekcyjnej pani domu" - bo nie dość, że Marlena zaprowadza zmianę w zapuszczonym mieszkanku Fernanda, pucując je i szorując, to jeszcze odmienia kuchnię w lokalnej restauracji. Coś, co jednak jest w tej książce udane, to opisy włoskiego jedzenia, które w większości są naprawdę interesujące, choć może nie na tyle, by pociekła mi ślinka. Za plus można też uznać kilka przepisów na włoskie danie umieszczonych na końcu powieści. 
   A jeśli chodzi o przedstawienie samej Wenecji, to przykro mi, ale mnie ono w żaden sposób nie oczarowało. Zamiast kontemplować wyjątkową atmosferę tego miasta, naczytałam się o zupełnie pokręconych ludziach, którzy za swoje usługi życzą sobie horrendalnych zapłat, choć początkowo rozmowę o przyszłej zapłacie uważają za niegrzeczną i nie na miejscu, którzy robią problemy na każdym kroku, a jakąkolwiek sprawę w urzędzie załatwia się z nimi przez co najmniej pół roku (No w porządku, to akurat brzmi dość znajomo). 
   Szkoda, naprawdę szkoda, bo wydawało mi się, że "Tysiąc dni w Wenecji"  okaże się sympatyczną książką, która poprawi mi humor i zainspiruje do kulinarnych eksperymentów. A tutaj pierwszorzędne rozczarowanie. Panie Marlenie di Blasi już podziękuję.

Ocena: 3/6
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...