Autor: Carlos Ruiz Zafón
Tytuł: Więzień nieba
Tytuł oryginału: El prisionero del cielo
Seria: Cmentarz Zapomnianych Książek, tom trzeci
Wydawnictwo: MUZA, Warszawa 2012
Przekład: Katarzyna Okrasko, Carlos Marrodan Casas
Liczba stron: 416
Cena: 39,99 (oprawa broszurowa)
Pierwsze zdanie:
"Zawsze wiedziałem, że pewnego dnia powrócę na te ulice, by opowiedzieć historię człowieka, który stracił duszę i imię pośród cieni owej Barcelony zanurzonej w mętnym śnie czasu popiołów i milczenia."
Nota wydawcy:
"Jest rok 1957. Interesy rodzinnej księgarni Sempere i Synowie idą tak marnie jak nigdy dotąd. Daniel Sempere, bohater Cienia wiatru, wiedzie stateczny żywot jako mąż pięknej Bei i ojciec małego Juliana. Następny w kolejce do porzucenia stanu kawalerskiego jest przyjaciel Daniela, Fermin Romero de Torres, osobnik tyleż barwny, co zagadkowy: jego dawne losy wciąż pozostają owiane mgłą tajemnicy. Ni stąd, ni zowąd przeszłość Fermina puka do drzwi księgarni pod postacią pewnego odrażającego starucha. (...)"
Moja recenzja:
Po lekturze dwóch poprzednich powieści Carlosa Ruiza Zafona moje oczekiwania co do "Więźnia nieba", najnowszej publikacji hiszpańskiego pisarza, były bardzo wysokie. Wprost nie mogłam doczekać się, by sięgnąć po nowy, pachnący świeżutkim papierem tom i dać się ponieść historii rozgrywającej się na tle sławnej, tajemniczej Barcelony. Byłam tak wniebowzięta, gdy po raz pierwszy w Empiku wzięłam egzemplarz "Więźnia nieba" do ręki... Tak, a potem otworzyłam książkę. I jakoś tak w tym samym momencie całe moje podekscytowanie wyparowało.
Na samym początku zobaczyłam ogromną czcionkę. Pamiętam taką z książek, które czytałam, mając dziesięć lat. Na pierwszy rzut oka, rozmiar 14. Następnie zauważyłam marginesy, przez które bez większego problemu mogłaby przejść solidna kolumna pieszych. Po co te odstępy, po co, pytam?! Biedne drzewa. Jakby tego było mało, zanim dotarłam do rozpoczęcia książki, musiałam przebrnąć przez 19 stron zapełnionych przez fragmenty recenzji dotyczących wcześniejszych utworów Zafona, powtórkę zdjęcia z okładki i inne tego typu wypełniacze. Moje cierpliwość i wyrozumiałość zostały porządnie nadszarpnięte.
Po tych uroczych dodatkach dostąpiłam zaszczytu odczytania pierwszych zdań akcji właściwej. Muszę przyznać, że miło było znów spotkać się z bohaterami poznanymi w "Cieniu wiatru" i "Grze anioła", których zdążyłam naprawdę polubić. Daniel Sempere, Bea, Fermin Romero de Torres... A także David Martin. Zafón tak zgrabnie poprowadził fabułę, że losy wszystkich tych postaci splotły się ze sobą i utworzyły spójną, dość interesującą całość. Niemniej, podczas czytania nie opuszczało mnie wrażenie, że historia ta napisana jest jakby na siłę i w pośpiechu. Rozdziały były krótkie, zwykle czterostronicowe. Dłuższe opisy występowały w znikomych ilościach.
Na plus mogę spisać to, że "Więzień nieba", skupiający się głównie na losach komicznego Fermina, obfitował w zabawne momenty i dowcipne dialogi. Z drugiej strony, odebrało to książce niezwykły, tajemniczy klimat, z którego dotychczas słynęły powieści Zafona. Cień tej wyjątkowej atmosfery wrócił dopiero pod koniec, kiedy po raz kolejny pisarz zaprosił swoich czytelników na spacer po Cmentarzu Zapomnianych Książek.
Byłabym jednak niesprawiedliwa, twierdząc, że najnowsza książka Zafona to porażka. Nie - "Więźnia nieba" czyta się szybko i przyjemnie. Właściwie, im dalej, tym lepiej. Zakończenie było obiecujące, zrobiło mi chrapkę na dalszy ciąg historii, który - mam nadzieję - będziemy mogli przeczytać już niedługo. Ostatecznie powieść ta stanowi sympatyczne spoiwo łączące poprzednie utwory i dopowiada pewne rzeczy, tłumaczy niektóre wątki. Myślę jednak, że aby w pełni docenić wartość "Więźnia nieba", dobrze jest przeczytać najpierw wcześniejsze książki, by zyskać pełniejszy obraz wydarzeń.
I wyszło na to, że nawet kiedy Zafón coś knoci, to jest dobry w tym, co robi.
Ocena: 4
Jestem strasznie zła, ponieważ Wyd. Muza miało mi podesłać "Więźnia nieba" i co im to nie wychodzi. Nie mniej jedna oczekuję na mile spędzony czas z tą książką. Wiem, że zdania bywają podzielone i to najbardziej mnie interesuje.
OdpowiedzUsuńHeh, ciekawe podsumowanie. Rozbawiło mnie :)
OdpowiedzUsuńJa jak na razie czytałam jedynie pierwszą część Cmentarza Zapomnianych Książek. Podobał mi się, choć odczułam pewne niedociągnięcia. Oczekuję, że pozostałe części uzupełnią braki. Widzę, że ta część skupia się na Ferminia, podoba mi się to. :) Szkoda, że takie słabe wydanie, zobaczymy jaką ja będę mieć opinię.
Też czytałam niedawno i powiem Ci, że i mnie te dodatki na starcie doprowadziły do furii... Zwłaszcza te recenzje... Zacytować jedną, dwie - ok, ale naście stron to przegięcie. Do tekstu nic nie mam. Książkę uważam za fantastyczną, choć nie mogę się z Tobą nie zgodzić - też miałam wrażenie jakby była pisana na siłę, pod publikę. No i fakt - jest już ciut gorsza. Mam nadzieję, ze autor nie zniszczy tego cyklu dopisując w nieskończoność kolejne tomy. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńAż musiałam ruszyć tyłek na drugą stronę pokoju i sprawdzić tę czcionkę. Faktycznie, duża. I faktycznie, z każdą opinią na temat "Więźnia" mam coraz silniejsze wrażenie, że każdy kolejny tom będzie bardziej odcięciem kuponu od powtórki sukcesu "Cienia". W ogóle jestem dość skołowana, w końcu sama muszę się za lekturę wziąć i ocenić, zobaczymy.
OdpowiedzUsuńA tak na boku, Zafón w ogóle ma jakiś dziwny nawyk podbijania objętości, choćby rozdziały, które mają po 2-3 strony... imo dość śmieszna rzecz :/
Pozdrawiam.
Zupełnie się z Tobą zgadzam, jeśli chodzi o te króciutkie rozdziały... Ledwo zaczęłam się wciągać, zaczynała się jakaś ciekawa akcja, a rozdział już się kończył. :/
UsuńJeszcze nie zapoznałam się z twórczością tego autora, ale w najbliższym czasie zamierzam to zmienić;)
OdpowiedzUsuńJakoś mnie nie ciągnie od Zafona. "Cień wiatru" owszem, podobał mi się całkiem, "Gra anioła" już dużo mniej. Odpycha mnie zdecydowanie jego popularność, której echa zresztą już w "Grze" odnalazłam - spomiędzy wierszy słyszałam wręcz szept autora: 'napisałem bestseller, jestem świetny, wszystko co wyjdzie spod mojego boskiego pióra będzie niezapomniane'. Fu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Zamierzałem kupić sobie jedną książkę tego autora w Biedronce, ale nie udało mi się to. Prędzej czy później przeczytam jakąś książkę tego autora, ale kiedy, to już jest zagadka. :)
OdpowiedzUsuńTej części jeszcze nie miałam okazji przeczytać, mam za sobą tylko Grę anioła. Ale na pewno po inne też będę sięgać, kiedy będzie taka możliwość :)
OdpowiedzUsuńKsiążka zajmuję bardzo wysokie miejsce na mojej liście must-read, mam nadzieję, że wpadnie w moje ręce jak najszybciej. Nie mogę się doczekać kolejnego spotkania z ukochanymi bohaterami. Bardzo się jednak zdziwiłam przeczytawszy w Twojej recenzji, że rozdziały są głównie czterostronicowe.
OdpowiedzUsuńCzytałam tylko kilka książek tego autora, te cieńsze.;p Na te nowe nie mam czasu. Jak widać muszę oszczędzić trochę forsy i zakupić je.;p
OdpowiedzUsuńJeszcze nie miałam okazji przeczytać ani jednej książki tego autora, a chyba wszyscy już to zrobili (: Ale w najbliższym czasie mam zamiar to zmienić.
OdpowiedzUsuńNie czytałam tych książek. Trochę rozbawiło mnie naciąganie ilości stron. Nie myślałam, że to się zdarza, ale widać jest tak nie tylko w przypadku pisania sprawozdań i wypracowań do szkoły :) Co do fabuły chyba się nie zakochałam :)
OdpowiedzUsuńRównież byłam zawiedziona objętością książki, czcionką i całym jej formatem. Wydaje mi się, że Wydawnictwo chciało po prostu na niej dużo zarobić- stąd ta czcionka.
OdpowiedzUsuńCo do treści, to czuję niedosyt. Wszystko fajnie, pięknie, wyjaśniło się coś z Gry Anioła, ale...
Więzień nieba, wydaje się raczej wstępem do kolejnej części, niż osobnym tomem.
Takie 2.5, aby wyjaśnić losy Fermina.
Mimo wszystko, czas spędzony na lekturze zaliczam do dobrze zagospodarowanego ;)
Podpisuję się pod Twoim komentarzem. :)
UsuńA ja dwóch poprzednich nie czytałam i oceniłam "Więźnia..." tylko po treści w nim zawartej. Co do czcionki, była idealna, ale mówię to ja okularnica, która nie nosi swoich bryłek. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTe krótkie rozdziały i mnie doprowadzały do furii!
OdpowiedzUsuńJednak całkowicie zgadzam się ze zdaniem ostatnim Twojej recenzji - bo przecież, mając w pamięci Cień wiatru, Więzień nieba wydaje się być kontynuacją pisaną dla czystego zysku. A mimo to - czyta się zaskakująco dobrze.
Pozdrawiam:)
Ja mam już ją za sobą i szczerze muszę przyznac ,że przydałoby się przeczytać ja jeszcze raz :) Jeżeli jestes ciekawa innych książek tego autora , zapraszam do mnie :) Oczywiście nie namawiam :D
OdpowiedzUsuńhttp://przeczytane-slowa.blogspot.com/