piątek, 20 lipca 2018

Vivian


O Vivian Maier dowiedziałam się kilka lat temu, gdy świat zainteresował się odkrytą przypadkowo ogromnych rozmiarów kolekcją zdjęć wykonanych przez tę właśnie artystkę. Urodzona w latach dwudziestych w rodzinie o francusko-austriackich korzeniach, Vivian znalazła zatrudnienie w Stanach Zjednoczonych jako niania - fotografia wcale nie była jej jedynym zajęciem. Wręcz odwrotnie, Maier nigdy nie utrzymywała się z robienia zdjęć, nie była znaną artystką - wszystkie swoje prace ukrywała, sporadycznie pokazywała innym pojedyncze wykonane przez siebie zdjęcia.

Vivian była fotografem ulicznym, a poza tym - kolekcjonerką wszystkiego. W swoich ciasnych kątach gromadziła najróżniejsze osobliwe przedmioty, przede wszystkim jednak miała obsesję na punkcie zbierania gazet. Tak jak stosy gazet, kolekcjonowała także ciekawe chwile lub twarze, które spostrzegła gdzieś na ulicy. Kiedy miała aparat w ręce, nigdy nie czuła się samotna - miała cel, scenę do uchwycenia, zapamiętania. Wielu z tych zdjęć nigdy nie wywołała, klisze zalegały gdzieś obok piętrzących się gazet, których Vivian koniec końców nie miała czasu czytać. To, że tych fotografii nie widział świat, jest ogromną szkodą, ponieważ artystka miała niezwykły dar do uchwycania znakomitych kadrów - a każdy z nich fotografowała tylko raz.

Książka Christiny Hesselholdt to próba opowiedzenia historii tej niezwykłej kobiety. Zadanie nie było łatwe - jak napisać biografię, gdy o jej bohaterce wiadomo tak niewiele? Vivian z pewnością nie mówiła o sobie zbyt dużo. Nigdy z nikim się nie związała, nie miała dzieci - chciała pozostać dziewicą. Nie żyła blisko z rodziną. Jej historię można odczytywać praktycznie wyłącznie z jej zdjęć - analizując, co tak naprawdę zwracało ją uwagę, co ją inspirowało. Samotna, zdziwaczała, ale bez wątpienia niesamowicie utalentowana - tak maluje się Vivian.

Pomijając samą warstwę fabularną, która jest oczywiście dość magnetyzująca dzięki nieoczywistej bohaterce, "Vivian" to tekst ciekawy ze względu na sposób prowadzenia narracji. Wydarzenia opowiadane są z perspektywy różnych osób, w tym samej Vivian, ale i osoby narratora, który wprost mówi o swoich trudnościach przy pisaniu tej książki, o metodach, jakie stosuje, by czytało się ją lepiej - ogląda Google Street View miejsc, w których kiedyś przebywała Vivian, dopatruje się znaczących detali w zdjęciach jej autorstwa, a czasem otwarcie oświadcza, że coś sobie dopowie, wymyśli, podkoloryzuje, żeby historia lepiej się składała.

Moim zdaniem "Vivian" to całkiem ciekawa próba uchwycenia osobowości i fenomenu Vivian Maier - wielość perspektyw, narrator wchodzący w dialog z bohaterami, nostalgiczny klimat ubiegłego stulecia, sylwetka niezależnej, zdolnej kobiety w czasach, gdy miejsce płci pięknej było przede wszystkim w domu, u boku męża - to wszystko tu znajdziecie.

A do lektury polecam również obejrzeć genialne zdjęcia artystki, które dostępne są pod tym adresem:

_________________
"Vivian" autorstwa Christiny Hasselholdt, 2016. 254 strony.

Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu W.A.B.

1 komentarz:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...