czwartek, 3 maja 2018

Czy Bóg wybaczy siostrze Bernadetcie?


Pamiętam jeszcze z czasów dzieciństwa pewną siostrę zakonną, której wszyscy się bali. Przed przystąpieniem do pierwszej komuni świętej musieliśmy chodzić do kościoła codziennie na różaniec i próby, w późniejszych latach podpis za obecność na różańcu był podstawą do pozytywnej oceny z religii - tak czy inaczej, powodów do częstego odwiedzania kościoła trochę miałam za młodu. Dzieciaki, jak to dzieciaki, nie skupiały się na odmawianiu kolejnych paciorków w stu procentach - zdarzyło się, że ktoś rzucił głupi żart, ktoś zachichotał, znudzony codzienną wizytą w murach kościoła i powtarzaniem tych samych rytuałów. Najwięcej zamieszania było zawsze w kruchcie, gdzie zbierali się ci, którzy się spóźnili i nie znaleźli już dla siebie miejsca w ławkach. I choć wydawałoby się, że tam będzie najwięcej swobody, to właśnie kruchta była miejscem, gdzie najczęściej postrach siała  siostra M.. Blada i pomarszczona, niewysoka, ale jakby ze stali. Za każdym razem, kiedy patrzę na okładkę reportażu Justyny Kopińskiej "Czy Bóg wybaczy siostrze Bernadetcie", widzę właśnie siostrę M.. Różnica tkwi jednak w tym, że my doświadczyliśmy co najwyżej wiązanki ostrych słów i nienawistnego pociągnięcia za ucho mającego być karą za rozmowy w czasie przeznaczonym na religijną kontemplację, a dzieci wychowujące się pod nadzorem Bernadetty zaznały prawdziwego piekła.

Justyna Kopińska lubi podejmować tematy trudne, niewygodne, kontrowersyjne. Znana jest przede wszystkim ze zbioru druzgoczących reportaży, "Polska odwraca oczy" - historie tam przedstawione są jednak krótkie, niezbyt wnikliwe. Pojawia się tam właśnie wersja demo książki, o której teraz mowa. Mając już za sobą lekturę "Polski (...)", wiedziałam, czego się spodziewać i być może dlatego reportaż "Czy Bóg wybaczy siostrze Bernadetcie" nie wcisnął mnie aż tak w fotel. Dla kogoś, kto jednak nigdy z tą historią nie miał do czynienia, może to być spotkanie traumatyczne.

Kościół z założenia kojarzy się z czymś dobrym, czystym. "Kochaj bliźniego swego" i podobne przykazania towarzyszą przecież duchownym na co dzień. A może nie? W Zabrzu od lat funkcjonuje zakon sióstr boromeuszek, które swoje życie ofiarują sierotom, przygarniając je pod swój dach i wychowując aż do osiągnięcia przez dzieci pełnoletności. Na czele zakonu stoi siostra Bernadetta, wydawałoby się - kobieta spokojna, cierpliwa i uprzejma. Jak na zakonnicę przystało. Przez wiele lat nikomu nie przyszło do głowy, że to jedynie poza, a za murami zakonu dzieją się rzeczy przerastające ludzkie pojęcie.

Dzieci wychowywane przez siostry skarżyły się na warunki panujące w ośrodku, wątpliwe metody wychowawcze oraz chore relacje utrzymujące się pomiędzy dziećmi - mówiły o tym nauczycielom, ale nikt nie reagował. Nikt nie chciał uwierzyć. A nawet jeśli uwierzył, to twierdził, że o osobach duchownych nie można źle mówić, a co dopiero na nie donosić. I tak toczył się cicho dramat. Aż do momentu, kiedy bez śladu zaginął kilkuletni chłopiec. 

W swoim reportażu Kopińska zebrała wiele historii pochodzących zarówno od wychowanków ośrodka, osób powiązanych z postępowaniem sądowym w tej sprawie, jak i samych zakonnic tam mieszkających i pracujących. Czytając "Czy Bóg wybaczy siostrze Bernadetcie", można odnieść wrażenie, że czyta się thriller, w którym siostra Bernadetta obsadzona jest w roli świetnie skonstruowanego czarnego charakteru. Problem w tym, że to nie fikcja literacka, a fakty; wydarzenia, które rzeczywiście miały miejsce - i to nie, jak mogłoby się wydawać, sto czy dwieście lat wstecz - zaledwie kilkanaście lat temu. 

Tradycyjnie już Kopińska obnaża w swoim tekście nie tylko niezrozumiałą ludzką znieczulicę, problemy natury psychicznej, ale również duże niedopatrzenia w działaniach systemu karnego. Dziennikarka pokazuje również, że nic na tym świecie nie  jest czarne albo białe, i że utarte schematy myślenia często mogą zaprowadzić nas w ślepy zaułek.

2 komentarze:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...