niedziela, 4 lutego 2018

Kredziarz (przedpremierowo)


Zastanawiałam się dłuższy czas, jaką lekturę wziąć ze sobą w podróż Poznań-Kraków. Warunki do spełnienia były następujące: lekka, wciągająca, zapewniająca około ośmiu godzin rozrywki. Tuż przed wyjazdem znalazłam w swojej skrzynce "Kredziarza" i po przeczytaniu opisu z tyłu okładki wiedziałam, że właśnie tę książkę chcę wziąć ze sobą do pociągu.

Już sama okładka wygląda zachęcająco - minimalistyczna, z wyrysowanym kredą wisielcem. Ta prostota chyba właśnie przemówiła do mnie najbardziej, zostawiając poczucie tajemnicy i niepokoju, czegoś makabrycznego. Co jednak z zawartością? Historia rozgrywa się na dwóch płaszczyznach czasowych: w latach osiemdziesiątych i współcześnie, w 2016 roku. Nie zmienia się natomiast narrator - wydarzenia opisuje Ed, który wraz z grupką przyjaciół pewnego lata dokonuje w lesie przerażającego odkrycia. Tamta traumatyczna chwila powraca trzydzieści lat później, by wreszcie przynieść rozwiązanie.

Ed jest osobą dość specyficzną, zarówno jako dziecko, jak i dorosły. Życie go nie oszczędza - jego tata choruje, mama spotyka się z nienawiścią lokalnej społeczności religijnej ze względu na pracę, jaką wykonuje - a zajmuje się między innymi przeprowadzaniem aborcji. Dach ich domu zostaje niewykończony, bo brakuje pieniędzy, między rodzicami coraz gorzej się układa. A w samym miasteczku dzieje się coraz więcej złego. Im więcej tego zła dookoła, tym więcej zła zaczyna też przytrafiać się Eddiemu.

"Kredziarz" podejmuje kilka ciekawych wątków. Jednym z nich jest z pewnością starcie religii z problemem aborcji i często też ogromnej hipokryzji, którą oddani Bogu przeciwnicy usuwania ciąży wykazują. Kolejnym ważnym zagadnieniem jest alzheimer i spustoszenie, jakie przynosi on ludzkiemu umysłowi. Jeszcze jednym wątkiem jest wykluczenie człowieka ze społeczeństwa tylko na podstawie wyglądu. W tym przypadku mamy do czynienia z nowym nauczycielem, który jest albinosem - jego niecodzienny kolor włosów i skóry powoduje, że to jego mieszkańcy miasteczka chcą widzieć jako winnego zbrodni. 

Z czysto technicznego punktu widzenia, nie ma w "Kredziarzu" niczego nadzwyczajnego. Dialogi nie są złe, ale nie powalają na łopatki (Choć przynaję książce plus za próbę zróżnicowania stylu wypowiedzi przynajmniej niektórych bohaterów). Narracja prowadzona przed Eddiego wygląda tak samo w częściach opisujących jego dzieciństwo, lata nastoletnie i dorosłość. Akurat tutaj oczekiwałabym, że być może coś się zmieni - bogactwo języka, trafność spostrzeżeń - a wychodzi na to, jakby Ed przez calutką książkę pozostawał Eddiem. Po części może to i prawda - choć czterdziestoletni, mężczyzna nadal ma w sobie wiele z dziwacznego, nieporadnego chłopca.

Czy ostatecznie jednak "Kredziarz" sprawdził się jako dobra lektura na podróż? Jak najbardziej, nawet nie wiem, kiedy droga w obie strony mi zleciała. Nie było fajerwerków, ale akcja była wciągająca, kartki same się przekładały. Nie było też zmrożonej krwi w żyłach, choć z pewnością autorce trzeba przyznać, że udało jej się wykreować historię z dreszczykiem.

"Kredziarz" autorstwa C.J. Tudor
Premiera 28.02.2018

Za przedpremierowy egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca


8 komentarzy:

  1. Wszędzie ostatnio ją widzę i myślę, że ostatecznie przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Żeby nie było - czyta się naprawdę przyjemnie! Myślę, że nie będziesz żałować. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Planuję ją przeczytać i mam nadzieję, że uda mi się to zrobić już w najbliższym czasie.
    Zostaję tu na dłużej :)


    Pozdrawiam,
    Justyna z Odnowegowiersza

    OdpowiedzUsuń
  4. Cześć!
    To życzę Ci dużej ilości wolnego czasu i cieszę się, że zostajesz tu ze mną. :)

    Pozdrawiam również!

    OdpowiedzUsuń
  5. dragonsparadise25 marca 2018 16:28

    W końcu, przynajmniej po części mogę komentować jako ja :D
    "Kredziarz" już za mną, teraz rozpływam się przy "Call Me by Your Name" <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja właśnie planuję szybko dokończyć te książki, które już mam zaczęte, czyli "Painter of Silence" i "Morfinę", żeby też w końcu zabrać się za "Call Me (...)"! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Super! Mam nadzieję, że Ci się spodoba. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. dragonsparadise29 marca 2018 15:32

    Ojej, koniecznie :) Jestem strasznie ciekawa Twojej/Waszej opinii :) Ja wczoraj skończyłam i muszę myśli pozbierać, by ładna notka na blogu powstała ^^

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...