poniedziałek, 17 października 2016

Trupia farma























"Zapraszamy w leśne ostępy Tennessee. Na niewielkim obszarze leżą tu ludzkie zwłoki: zakopane w ziemi lub zanurzone w wodzie, zatopione w bagnach oraz ukryte w bagażnikach samochodów. To słynna Trupia Farma, wyjątkowy projekt naukowy Billa Bassa, który bada, co dzieje się z ludzkimi ciałami po śmierci, gdy natura bierze sprawy w swoje ręce."

/Wydawnictwo Znak/


GOTOWANE KOŚCI I INNE KRYMINALNE KĄSKI

"Trupia farma" Billa Bassa jest znana wielbicielom kryminalistyki i kryminałów nie tylko jako dość upiorny ośrodek badawczy w Knoxville, ale także jako książka, która opowiada o powstaniu oraz rozwoju jedynego takiego miejsca, gdzie prowadzone są badania nad rozkładem ludzkiego ciała. Wśród moich znajomych ta pozycja jest obowiązkową lekturą, dlatego ucieszyłam się, kiedy i mnie nadarzyła się okazja, żeby tę książkę przeczytać. No bo czy ta urokliwa czaszka z kwiatkiem w zębach na okładce nie zapowiada fascynującej lektury?

Historia opowiedziana przez Billa Bassa, założyciela Trupiej Farmy, została spisana przez Jona Jeffersona w kilku niedługich rozdziałach. Właściwie prawie każdy rozdział można przeczytać samodzielnie, jako że książka składa się z niejako odrębnych historii. Na samym początku czytelnik dowiaduje się co nieco na temat początków kariery doktora Bassa, kiedy to naukowiec zajmował się odkopywaniem grobów Indian Północnoamerykańskich i w ten sposób próbował zaobserwować prawidła rządzące ciałem ludzkim po śmierci. Choć wstęp bardziej przypomina archeologię, niż kryminalistykę, akcja "właściwa" szybko zajmuje miejsce w blasku reflektorów i zaczyna się prawdziwa zabawa.

Bass opisuje swoje doświadczenia na przykładach ciał i szkieletów, z jakimi przyszło mu pracować podczas swojej wieloletniej kariery. Oprócz technicznej wiedzy, dzieli się z czytelnikiem szerszą historią dotyczącą ofiary i sprawcy, przedstawia zarówno tło, jak i późniejsze wydarzenia. Po części więc książka przypomina zbiór opowiadań z wątkiem kryminalnym. Historie te są dość ciekawie i lekko skonstruowane, czyta się je bardzo szybko, ale co mnie zaskoczyło, nie są wcale przerażające. Choć wydarzenia, które Bass przywołuje, mogłyby z pewnością zmrozić krew w żyłach (gwałty, podpalenia, gotowanie, krojenie czy mielenie kości), to sposób, w jaki założyciel Trupiej Farmy je opowiada, często bywa dowcipny i raczej nie sprawi, że nie będziemy mogli zasnąć w nocy.

Inną sprawą jest natomiast to, jak wrażliwy ma się żołądek. Jeśli brzydzi was wszystko, co związane jest z ranami, robakami czy kośćmi, mogę tę książkę odradzić od razu. Dla mnie jednak opowiadania doktora Bassa były wciągające - do tej pory nie wiedziałam na przykład, że ludzie ciało może przekształcić się w prawie nagi szkielet w ciągu zaledwie dwóch miesięcy, albo że u zabitego człowieka najpierw zniknie twarz, bo to ją robaki lubią zjadać najbardziej.

Nie odbierając "Trupiej farmie" uznania za ciekawe historie i przystępnie przedstawione techniczne fakty, muszę jednak przyznać, że chwilami sam Bill Bass trochę mnie irytował. Jasne, należy mu się chwała za wprowadzenie tak innowacyjnych badań nad ludzkim rozkładem, które pomogły w rozwiązaniu wielu śledztw w sprawie morderstw, a zatem w sprawieniu, by sprawiedliwości stało się zadość. Nie podobał mi się jednak styl, w jakim doktor opowiadał o swoich sukcesach. Nieustannie podkreślał swoje zasługi, tak jakby książka ta miała być utworem pochwalnym na jego cześć, żeby nie powiedzieć: zbiorem przechwałek. Mnie interesowały zbrodnie i ofiary, a nie sukcesy doktora i jego dzieci.

Momentami również drażniło mnie to, jak wiele powtórzeń pojawia się w tej książce. Jeśli w jednym rozdziale dowiem się, jak dokładnie można odczytać wiek kobiety mając do dyspozycji jedynie jej kość łonową, nie potrzebuję czytać o tym jeszcze dwa czy trzy razy w kolejnych rozdziałach. Za każdym razem, kiedy natykam się na taki mankament w książce, mam wrażenie że a) ani autor, ani redaktor nie przeczytał dokładnie książki, by mieć pewność, że jest spójna, b) autor uważa czytelnika za idiotę z pamięcią złotej rybki.

Tak czy inaczej, "Trupią farmę" czyta się błyskawicznie i można się z niej sporo ciekawych rzeczy dowiedzieć. Myślę, że spodoba się każdemu wielbicielowi kryminałów, choć z pewnością nie obsypałabym tego tytułu ochami i achami. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...