niedziela, 29 września 2013

Coco (Cristina Sanchez-Andrade)


"Coco" autorstwa Cristiny Sanchez-Andrade
Świat Książki, Warszawa 2008
302 strony


"87 lat życia w ułamkach sekund przelatuje przez umysł Coco. Wspomnienia ludzi, zdarzeń, miejsc zostają przywołane przez zbliżający się pocisk. A może to tylko kolejne urojenie...? Znana milionom, w głębi duszy zawsze była samotna. Jako dziecko oddana na wychowanie siostrom zakonnym, nigdy nie nauczyła się okazywać uczuć."


   Od kilku lat z chęcią czytam biografie. Modą interesowałam się chyba zawsze. Dlatego gdy zobaczyłam na bibliotecznej półce powieść biograficzną legendarnej projektantki mody, Coco Chanel, z szerokim uśmiechem na twarzy zapakowałam tę książkę do torby i szczęśliwa na myśl o zbliżającej się lekturze wróciłam do domu. Czego oczekiwałam po powieści Cristiny Sanchez-Andrade? Właściwie nie miałam żadnych oczekiwań. I tak chyba jest najlepiej - pozbyć się wszelkiego nastawienia i po prostu czerpać przyjemność z czytania. W tym przypadku było naprawdę bardzo dobrze.

   Jeśli chcecie przeczytać porządną, wiarygodną i szczegółową biografię Coco Chanel, na wstępie odsyłam was do innych źródeł. "Coco" to powieść inspirowana życiorysem francuskiej projektantki, w której nie znajdziemy zbyt wielu dokładnych dat. Pisarka próbuje przedstawić losy Coco w sposób mniej formalny: buduje akcję z ciekawą fabułą, nie skąpi dialogów i często opisuje przemyślenia głównej bohaterki. Ile w tym prawdy? Pewnie niewiele, jednak czyta się to naprawdę znakomicie.

   Spotkałam się z zarzutami dotyczącymi języka powieści - że jest niespójny, zgrzyta. Może mój gust czytelniczy jest do niczego, ale powiem wam szczerze, że mnie te rzekome niedociągnięcia jakoś nie przeszkadzały. Kiedy trzeba, język był może i dość surowy, chwilami nawet odrobinę wulgarny, ale dodało to powieści tylko wiarygodności i sprawiło, że całą książkę czytało się tak, jakby słuchało się historii opowiadanej przez jakąś charyzmatyczną osobę. 

   Jak wiele innych osób, nie spodziewałam się, że Coco Chanel była aż tak osobliwą postacią. Kapryśna, złośliwa. Gdybym była jedną z jej znajomych, pewnie nie jeden raz solidnie bym jej przyłożyła. A mimo to, z dużym zaciekawieniem śledziłam losy madame de Chanel. Jej życie nie należało do najłatwiejszych, choć często też wydawało mi się, że Coco nie potrafiła docenić tego, co miała. Daleka jestem jednak od wydawania jakiegokolwiek konkretnego osądu na temat jej osoby - "Coco" nie powinna być opiniotwórczym źródłem. Dlatego też w najbliższym czasie chciałabym sięgnąć po inną jej biografię - z krwi i kości -, żeby skonfrontować wiadomości przedstawione przez Sanchez-Andrade z faktami. 

   Niemniej, każdemu, kto szuka dobrze i ciekawie napisanej powieści, w której można się zaczytać, szczerze polecam "Coco". 

Ocena: 5

piątek, 20 września 2013

Sputnik Sweetheart (Haruki Murakami)

"Sputnik Sweetheart" autorstwa Harukiego Murakamiego
Wydawnictwo Muza, Warszawa 2013
224 strony

"Dwudziestoletnia Sumire, wrażliwa, niezależna i utalentowana literacko zakochuje się w niemalże dwukrotnie od niej starszej Miu. Chce być jak najbliżej ukochanej, rzuca pisarstwo i zostaje jej sekretarką. Niestety Miu, nękana przerażającymi wspomnieniami z młodości, nie potrafi odwzajemnić tego uczucia."

   Z twórczością Murakamiego miałam zamiar się zapoznać od niepamiętnych czasów. Zawsze jednak coś stawało mi na drodze i wybierałam inną lekturę, tym samym odkładając spotkanie z tym japońskim pisarzem na bliżej nieokreślone "później". Cieszę się, że wreszcie wzięłam się w garść i mogę odhaczyć kolejne wyzwanie literackie na mojej liście. Haruki Murakami już za mną.

   Moje dotychczasowe doświadczenia z literaturą japońską zostawiły po sobie same dobre wspomnienia. Harmonia, ciekawie przedstawiona kultura, zwykle też tło wojenne. O Murakamim słyszałam jedynie pozytywne opinie, które jednak zastrzegały, że pisarz ten jest bardzo charakterystyczny i jego styl trzeba po prostu polubić. I racja. Nie znalazłam tutaj żadnej z cech, które tak przypadły mi do gustu w przypadku poprzednich książek traktujących o życiu w Japonii. 

   Akcja powieści obsadzona jest w Tokio lat dziewięćdziesiątych. Mamy trójkę najważniejszych bohaterów. Sumire, dwudziestodwuletnia początkująca pisarka, która mieszka w maleńkiej kawalerce zapełnionej książkami, Miu - niemalże czterdziestolatka, elegancka i odnosząca sukcesy właścicielka firmy importującej wino, a także eks-pianistka. I na końcu narrator, zdawkowo nazywany K., najlepszy przyjaciel Sumire, nauczyciel, wielbiciel historii i literatury. Relacje pomiędzy bohaterami są dość skomplikowane. Sumire zakochuje się w Miu. Miu nie potrafi odwzajemnić tego uczucia. K. zakochuje się w Sumire. Sumire nie potrafi odwzajemnić tego uczucia. 

   Jak widać, nikt nie jest do końca szczęśliwy. Każdy z bohaterów często czuje się samotny. Choć Sumire, Miu i K. mieszkają w gęsto zaludnionym Tokio, tak naprawdę w większości przypadków są skazani tylko na siebie. Dopiero kiedy Sumire zapada się pod ziemię na małej greckiej wyspie, Miu i K. zaczynają ze sobą współpracować. Pojawia się też największa zagadka powieści. Gdzie podziała się Sumire? 

   Mając za sobą lekturę "Sputnika", nie jestem pewna, czy mogę nazwać się fanką twórczości Murakamiego. Z pewnością była to ciekawa odskocznia od książek, jakie zwykle czytam. Pełna niejasności, dwuznaczności, zagłębiająca się w ludzkie tęsknoty i słabości. Mimo to nie poczułam do końca klimatu, który autor starał się stworzyć. Nie wykluczam, że sięgnę w przyszłości po inne powieści Murakamiego, bo czuję, że jest w tworzonych przez niego historiach spory potencjał. 

   Bez większych uniesień, ale całkiem poprawna i nieoczywista. Tak można podsumować powieść "Sputnik Sweetheart". 

Ocena:

niedziela, 15 września 2013

Złodziej dusz (Aneta Jadowska)

"Złodziej dusz" autorstwa Anety Jadowskiej
Wyd. Fabryka Słów, Lublin 2012
448 stron


"Oto Dora Wilk - policjantka i wiedźma w jednym. Do obu stron osobowości podchodzi śmiertelnie poważne, przez co ma ręce pełne roboty i podwójną porcję kłopotów. W Toruniu w dziwnych okolicznościach ginie staruszka. W alternatywnych miastach giną magiczni i to Dorę wybrano, by rozwikłała zagadkę."



   Wielcy pisarze zwykle radzą, żeby pisać o tym, co dobrze się zna. Ja niejednokrotnie podejmowałam próby nabazgrania czegoś od siebie, czegoś, co miałoby dobrą fabułę i ciekawych bohaterów. Jednak nigdy nie mogłam się przekonać do tego, by obsadzić akcję w realiach, w których sama się obracam. Dlatego pewnie tak bardzo się zdziwiłam, kiedy przyjaciółka powiedziała mi, że wybiera się do księgarni, żeby poszukać powieści jakiejś młodej autorki, która zdecydowała się, by umieścić swoich bohaterów w Toruniu. W moim rodzinnym Toruniu, który tak dobrze znam. Moja pierwsza reakcja? Co takiego? Niedorzeczne, zbrodnia i magiczne istoty w Mieście Piernika? Przecież to zupełnie się nie nadaje. A jednak. Po raz kolejny złapałam się na własnej głupocie i zawężeniu horyzontów. Bo okazało się, że pisanie o Toruniu wyszło Anecie Jadowskiej na pięć z plusem. 

   Właściwie rzadko mam do czynienia z typową fantastyką, tym bardziej rodzimą. Jedynym impulsem do przeczytania "Złodzieja dusz" było właśnie to toruńskie tło. Kto by pomyślał, że spotka mnie taka niespodzianka? Dawno już chyba nie czytałam tak wciągającej, dowcipnej i dobrze napisanej książki. Pomimo niewielkiego doświadczenia pisarki na rynku wydawniczym, pierwsza część serii opowiadającej o perypetiach Dory Wilk - wiedźmy na etacie policjantki, która zamieszkuje Osiedle Bydgoskie w Toruniu - jest na tyle interesująca, że nie sposób odłożyć ją na dłużej. Plusów jest naprawdę sporo. Podobał mi się język, lekki i płynny, ale nie stroniący od bardziej złożonych zabiegów literackich. Dialogi wypadły naturalnie, zabawnie. Cała książka jest trochę jak amerykański serial. Przyjemna, łatwa. Każdy rozdział jest ciekawy, a bohaterowie wyraziści. Kiedy już się wciągniesz, trudno jest przestać.

   Świat, który proponuje czytelnikowi Aneta Jadowska, jest dosyć surowy. Bez niepotrzebnych zdrobnień i słodzenia. Kiedy trzeba, główna bohaterka potrafi porządnie przyłożyć przeciwnikowi. Jest niezależna i silna. Idzie pod prąd i mówi, co myśli, nie wiele robiąc sobie z tego, że zyskała kolejnego wroga. A ponadto ma dobry gust muzyczny. Prowadzi podwójne życie. Jedno w Toruniu, gdzie pracuje jako policjantka. Drugie - w Thornie, alternatywnym mieście będącym nadnaturalnym odzwierciedleniem Torunia. Każde z tych miejsc jest na swój sposób nęcące, w każdym z nich znajdziemy charakterystycznych bohaterów, którzy na długo zapadają w pamięć.

   Być może moje zachwyty spowodowane są tym, że nie znam zbyt dobrze tego gatunku i brak mi odpowiedniego porównania. Niemniej, "Złodziej dusz" to przyjemne urban fantasy, świetny początek cyklu, który może nas pochłonąć na dłużej. Dawno już nie bawiłam się tak dobrze przy jakiejś książce, ani nie zżyłam się tak z bohaterami. Jestem szczerze ciekawa, jak dalej potoczą się losy Dory Wilk i jej niecodziennych przyjaciół.

Ocena: 5+ (nie pamiętam już, kiedy ostatni raz zdarzyło mi się ocenić książkę tak wysoko!)


PS. Ta zawierucha za oknem sprawiła, że poczułam się usprawiedliwiona i bez skrępowania popijam herbatę z zimowego kubka. A co mi tam! ;)

środa, 11 września 2013

Zaległości i nowości

Nie lubię łamania obietnic. Nie lubię też niezrealizowanych planów. Dlatego możecie wyobrazić sobie, jak bardzo jestem na samą siebie zła za to, że wszystkie moje cudowne postanowienia o wakacyjnym czytaniu spełzły na niczym. Pod koniec czerwca, ostatkami sił ucząc się do sesji, poprzysięgałam sobie, że kiedy tylko rozpocznie się lipiec, a wraz z nim upragniony odpoczynek, wolność i nieograniczona ilość wolnego czasu, z marszu zabiorę się za czytanie. Pójdę do biblioteki, wrócę z naręczem książek, przejrzę to, co zalega na moich półkach i nie będę robić nic innego poza odpoczywaniem i przerzucaniem kolejnych stron. Plany miałam całkiem przyzwoite, jak widać. A że nie wyszło... Cóż, powinnam była się tego spodziewać. Nie wiem co stoi za moim brakiem motywacji do sięgnięcia po książkę, ale powiem Wam w sekrecie - trwa to już od dłuższego czasu, nie mija i szczerze mnie martwi.

Nie poddaję się jednak i nadal czynię kolejne czytelnicze plany. Książki zawsze kojarzyły mi się z jesienią. Kiedy kropelki deszczu zaczynają bębnić w szyby, na dworze szybko się ściemnia, a wiatr staje się coraz chłodniejszy, najmilej jest zapalić zapachową świeczkę, rozsiąść się wygodnie z kubkiem kawy czy herbaty i zatopić się w lekturze. 

Co będę czytać jesienią? Poza stertą notatek i podręczników, podejrzewam, że będzie to jakaś z poniżej przedstawionych kandydatek. Na razie jestem mniej więcej w połowie "Złodzieja dusz" Anety Jadowskiej (recenzja - miejmy nadzieję - pojawi się wkrótce). A za co zabrać się potem? Co polecacie? :)


Od góry:

1. "Zagubiona przeszłość", Jodi Picoult
2. "Sputnik Sweetheart", Haruki Murakami
3. "Złodziej dusz", Aneta Jadowska
4. "Krew na placu lalek", Krzysztof Kotowski
5. "Biała wilczyca", Theresa Revay
6. "Wszystkie marzenia świata", Theresa Revay
7. "Coco", Cristina Sanchez-Andrade
8. "Człowiek, który pokochał Yngvego", Tore Renberg

Wszystkiego po trochu. Trzy łupy z biblioteki, jedna książka pożyczona od przyjaciółki, reszta to moja własność, zapomniana i płacząca z tęsknoty na przykurzonej półce. No, to do dzieła. Idziemy czytać. :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...