czwartek, 5 grudnia 2013

Listopad z klasyką

Przed Wami druga odsłona nowego cyklu, czyli co ciekawego Littleveronica czytała w listopadzie. Niestety, na nic bardziej współczesnego nie starczyło mi czasu. :)

Literatura brytyjska

1. Portret artysty z czasów młodości (James Joyce) - Joyce'a niektórzy z was mogą kojarzyć z "Ulyssesem", kultowym i najbardziej znanym dziełem tego autora. "Portret" opowiada historię młodzieńczych lat Stephena Dedalusa, który później pojawia się także w "Ulyssesie". Akcja osadzona w XIX-wiecznym Dublinie. Żyjąc w niespokojnej Irlandii główny bohater próbuje uwolnić się od wpływu religii, polityki i tożsamości narodowej, by móc w pełni być i czuć się artystą. Choć to podobno najbardziej przystępne dzieło Joyce'a, powiedziałabym - dla wytrwałych.




2. Pani Dalloway (Virginia Woolf) - słynny strumień świadomości w jednym z najładniejszych wydań. Splecione historie inteligentnej, choć w dużej mierze niespełnionej kobiety i mężczyzny zmagającego się z demonami wojny, którą przeżył. Samobójstwo, krytyka społeczeństwa, subtelny wątek homoseksualny oraz aluzje feministyczne. Refleksyjny, dobrze napisany kawałek prozy.








Literatura amerykańska

1. Passing (Nella Larsen) - Jedna z największych niespodzianek w ciągu mojej przygody z literaturą amerykańską. Niepozorna rzecz, a naprawdę świetna i godna polecenia. Nie słyszałam wcześniej o autorce, przedstawicielce amerykańskiego harlem renaissance, jednak powieść, która wyszła spod jej pióra, jest jedną z najciekawszych, które czytałam w tym semestrze. Pokazuje, jak w rzekomo cywilizowanym świecie nadal dyskryminowani byli ludzie czarnoskórzy, jak bardzo czasem chcielibyśmy odciąć się od swoich własnych korzeni... Istnieje też interpretacja, według której "Passing" jest kolejną powieścią opowiadającej o miłości lesbijskiej. Nie do końca się z tym zgadzam. Minusem jest to, że nie sposób doszukać się polskiego przekładu tej powieści. A szkoda. Muszę kiedyś nad tym pomyśleć. ;)


2. Wielki Gatsby (Francis Scott Fitzgerald) - Chyba nie muszę przedstawiać wam Gatsby'ego? Lektura obowiązkowa. Piękna historia amerykańskiego snu, który nie zawsze kończy się dobrze, opowieść o poszukiwaniu siebie przez pryzmat drugiego człowieka, o przyjaźni i miłości, która całkowicie zaślepia. Pozycja obowiązkowa. Polecam też najnowszą ekranizację z Leonardem di Caprio, bardzo wierna.



3. Śmierć komiwojażera (Arthur Miller) - Kojarzycie tego sympatycznego mężczyznę w okularach, męża Marilyn Monroe? Tak, to właśnie Arthur Miller, jeden z najsłynniejszych amerykańskich dramatopisarzy. "Śmierć komiwojażera" to dramat, czyta się go więc szybko i sprawnie. Ciekawa rzecz. Lata 50., Ameryka. Ludzie próbują odciąć się od powojennej rzeczywistości, gonią za pieniądzem. Z jakim skutkiem? Myślę, że warto się tego dowiedzieć właśnie za sprawą twórczości Millera. Kolejny raz - polecam.



A w formie bonusu chciałabym powiedzieć Wam także o moich dwóch poetyckich objawieniach. Pierwszy z nich to Allen Ginsberg, przedstawiciel amerykańskich bitników, genialny poeta, autor kontrowersyjnego "Skowytu". Miałam wielką przyjemność czytać ten tekst w oryginale i przyznam, że jestem nim szczerze zachwycona i zafascynowana. Jeśli ktoś z Was ma możliwość, gorąco polecam! 
I saw the best minds of my generation destroyed by madness, starving hysterical naked;dragging themselves through the negro streets at dawn looking for an angry fix,
angelheaded hipsters burning for the ancient heavenly connection to the starry dynamo in the machinery of night,
who poverty and tatters and hollow-eyed and high sat up smoking in the supernatural darkness of cold-water flats floating across the tops of cities contemplating jazz... 

Druga perełka to natomiast Sylvia Plath - równie interesująca poetka. Jeśli śledzicie moje recenzje od dłuższego czasu, to pewnie wiecie już, jak bardzo fascynują mnie biografie samobójców. Właśnie... tak, zasugerowałam, że możecie spodziewać się w najbliższym czasie jakiejś opinii na temat powieści biograficznej o Sylvii Plath. A tymczasem, serdecznie polecam Wam jej twórczość!

"Umieranie 
 Jest sztuką tak jak wszystko.
 Jestem w niej mistrzem.

 Umiem robić to tak, że boli
 Że wydaje się diablo rzeczywiste
 Można by to nazwać powołaniem."

 Zapraszam Was do lektury! I wypatrujcie nowych opinii - wkrótce. :)

4 komentarze:

  1. Od pewnego czasu planuję przeczytać "Panią Dalloway" oraz "Wielkiego Gatsby'ego", a do tego kusi mnie twórczość Sylvii Plath.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ależ Gatsby był beznadziejny... Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam nadzieję, że "Wielkiego Gatsby-ego" uda mi się przeczytać podczas tegorocznej przerwy świątecznej, ale różnie może być... :)
    Pozdrawiam cieplutko, a w wolnej chwili zapraszam do mnie :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...