Wydawnictwo Znak, Kraków 2012
272 strony
"Daria kochała męża. I zabiła go. Z miłości. Znacznie od niej starszy Edward był redaktorem naczelnym pisma literackiego. Widział w niej zdolną pisarkę i fascynującą kobietę. (...) Skazana na dwanaście lat za zbrodnię w afekcie Daria trafiła do więzienia. Do piekła, które okazało się dla niej czyśćcem. Drogę do samej siebie odnalazła dzięki drugiej kobiecie..."
Od dawna już szukałam takiej książki, którą po prostu chciałoby się czytać. Znużona ciężkim językiem brytyjskiej literatury wiktoriańskiej i innych równie "lekkich i przyjemnych" powieści z szerokim uśmiechem na ustach przywitałam "Drzwi do piekła", które, choć traktują o nieszczególnie radosnych wydarzeniach, czyta się szybko, sprawnie i z niemałym zaciekawieniem.
Daria, główna bohaterka powieści, to młoda pisarka, absolwentka filologii polskiej. Ma korzenie białoruskie i polskie, wychowała ją babcia. Matka zniknęła, kiedy Daria była niemowlęciem, ojciec został zastrzelony w obławie. Jej mąż, Edward, jest starszym od niej inteligentem, znawcą literatury i recenzentem, który swoją rekomendacją może zapewnić debiutantowi wielką karierę; swoją żonę uważa jednak za autorkę drugorzędnych powieści. Darię i Edwarda łączy dziwna relacja. Trochę na zasadzie mistrz - uczennica, z elementami namiętności i nienawiści. Choć często ścierają się ze sobą, wygląda na to, że nie potrafią bez siebie żyć. W ich związek wkrada się jeszcze więcej trudności, gdy Daria wyzywa Edwarda do podjęcia pewnej gry. Mężczyzna ma uwodzić inne kobiety, ale tylko takie, które wskaże mu Daria. Stopniowo sprawa wymyka się jednak spod kontroli, gra przestaje być grą, fizyczność i flirt zostają zdominowane przez uczucia, a Edward i Daria zaczynają oddalać się od siebie.
Dlaczego Daria zabiła swojego męża? Z miłości? Nie wydaje mi się. Tu nie chodziło o zwykłą zazdrość, ale o chęć zemsty i o uczucie ulgi. Jakiekolwiek były przyczyny, ważniejsze są konsekwencje. Chwila, w której Daria trafia do więzienia, jest dla kobiety początkiem innego życia, a także próbą pogodzenia się z samą sobą.
Jak wygląda polskie więzienie dla kobiet lat 80.? Na pierwszy rzut oka może wydawać się zezwierzęcone, wyprane z moralności, współczucia, sympatii. Ale jeśli pobędzie się tam dłużej, jakkolwiek absurdalnie to brzmi, można z współwięźniarkami nawiązać wspaniałe przyjaźnie, odnaleźć ludzi, którzy myślą podobnie, którzy rozumieją. Nauczyć się akceptować innych poprzez zaakceptowanie siebie. Sprawdzić, gdzie są granice wytrzymałości, powiększać je każdego dnia, do momentu, kiedy samemu zaczyna się dyktować warunki. I nie trzeba tego robić brutalnie. Więzienie nie zwalnia człowieka z bycia człowiekiem.
Maria Nurowska oparła tę powieść na swoich własnych doświadczeniach. Może dlatego książka wydaje się tak autentyczna. Z całą pewnością jest to lektura nietendencyjna i zostawiająca po sobie jakiś ślad. Można przy niej pomyśleć, a przy tym czyta się ją z przyjemnością. Niektórzy narzekają na przeplatające się chaotycznie wątki, dla mnie to jednak nie był najmniejszy problem, wręcz przeciwnie - taki zabieg trzyma czytelnika w napięciu i przytomności.
Tym, którzy jeszcze nie czytali - polecam. Na czytelniczy kryzys jak znalazł!
Ocena: 5
Nie czytałam jeszcze nic Nurowskiej - wstyd!
OdpowiedzUsuńTa wydaje się ciekawa. Zajrzyj do mnie w wolnym czasie, wiedzę, że też jesteś z Torunia, może się kiedyś wymienimy jakimiś książkami, bo mamy podobny gust ;)
Ja teraz czytam Kinga, od pierwszej do ostatniej - moje wyzwanie ;)
Muszę to przeczytać tylko nie wiem kiedy.
OdpowiedzUsuńOjeju, takie książki nie należą do mojej tematyki i jak na razie chyba nie jestem gotowa na ich czytanie, więc spasuję :)
OdpowiedzUsuń