czwartek, 12 marca 2015

Czysta jak łza




Lily Bard unika towarzystwa i strzeże mrocznej tajemnicy z przeszłości. Kiedy nie sprząta cudzych domów, trenuje karate. A odkąd znalazła zwłoki Pardona Albee, wszyscy kojarzą ją z brudną robotą każdego rodzaju. Czy szuflady nocnych stolików i kosze na śmieci kryją w sobie wystarczająco dużo informacji, by Lily odkryła, kto naprawdę sprzątnął Pardona?





  Dam sobie głowę uciąć, że pierwsze skojrzenie z nazwiskiem Charlaine Harris, jakie większości czytelników przyjdzie na myśl, to znana i lubiana (lub znienawidzona, bo nie ma w tym przypadku chyba miejsca na obojętność) seria o Sookie Stackhouse, jeszcze bardziej znana z serialowej adaptacji zatytułowanej "Czysta Krew". Pani Harris jednak nie ogranicza się do pisania o wampirach i w swoim dorobku literackim ma też kilka innych cykli niedługich powieści z wątkiem kryminalnym/ detektywistycznym. Przykładem jej wcześniejszej twórczości jest właśnie "Czysta jak łza", pierwsza część czterotomowego cyklu o Lily Bard, zamieszkującej małe miasteczko Shakespeare, gdzie zatrudnia się jako sprzątaczka. Brzmi niezbyt tendencyjnie, prawda?

  Im dalej w las, tym więcej tendencyjnych elementów się niestety pojawia. Harris napisała kryminalik (bo morderstwo jest tu jedno i muszę z niemałym zdziwieniem stwierdzić, że nie wzbudza ono tylu emocji, by nazwać tę powieść prawdziwym kryminałem), który raczej wpisuje się w utarte schematy gatunku. Głowna bohaterka wyróżnia się na tle zaściankowego miasteczka ciekawą przeszłością, niecodziennym zawodem oraz pasją, którą może się poszczycić niewiele kobiet - trenuje karate i jest w tym naprawdę dobra. O ile sama postać Lily jest całkiem interesująca, i wiadomym od początlku jest, że bohaterka odegra dużą rolę w rozwiązaniu zagadki, całość wypada jednak blado. 

  Na 200 stronach Harris próbuje nakreślić kilkanaście sylwetek - mieszkańcy Shakespeare to w dużej mierze starsi ludzie, lub też zamożne rodziny z dziećmi - ni mniej, ni więcej, a typowe amerykańskie miasteczko. Niestety jednak żaden z bohaterów nie został przedstawiony dość wyczerpująco, co uważam za zmarnowanie potencjału powieści. Najbardziej odbija się to na osobie Pardona Albee, czyli właściciela bloku z mieszkaniami, który pewnego dnia z niewyjaśnionych przyczyn zostaje zamordowany. Opis znalezienia zwłok przez Lily jest jednak tak płaski, że nie budzi najmniejszego dreszczyku emocji. Podobnie późniejsze dochodzenie. Pardon od początku do końca jest dla czytelnika anonimowy, nie wiemy o nim praktycznie nic. Jego morderstwo stanowi zatem jedynie pretekst do wysnucia historii pozostałych mieszkańców Shakespeare oraz samej Lily, której przeszłość odgrywa w powieści dużą rolę (a opis której ponownie nie robi na czytelniku większego wrażenia).

  Najłatwiej byłoby podsumować "Czystą jak łza" poprzez stwierdzenie: zmarnowany potencjał. Mogła być z tego całkiem ciekawa powieść ilustrująca życie społeczności amerykańskiej zamieszkującej małe miasteczko, a także portret silnej kobiety, która potrafi walczyć z demonami przeszłości. Udało się to w małym stopniu, tworząc książkę całkiem przyjemną w gruncie rzeczy, ale przy okazji niezapadającą w pamięć. Może to cecha typowa dla pisarstwa Charlaine Harris. Jej "Martwy aż do zmroku" wywarł na mnie podobne wrażenie. Nie pamiętam już dziś, o czym dokładnie była ta książka. W odróżnieniu od "Martwego (...)", "Czysta (...)" wygrywa tym, że seks został opisany tu w smaczniejszy sposób, a i sama historia nie sprawiła, że miałam ochotę wrzucić tę książkę do pierwszego lepszego napotkanego na drodze kosza.

Ocena: 3+
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...