środa, 12 lutego 2014

The House on Mango Street (Sandra Cisneros)

"The House on Mango Street" autorstwa Sandry Cisneros

"The House on Mange Street" opowiada historię Esperanzy Cordero, żyjącej w otoczeniu, w którym nieoczywiste piękno styka się z surową rzeczywistością. Esperanza nie chce być jego częścią - ani tego zaniedbanego sąsiedztwa, ani niskich oczekiwań, które ma wobec niej świat. Historia Esperanzy to opowieść o młodej dziewczynie, która zaczyna odkrywać swoją siłę i próbuje zdefiniować osobę, którą w przyszłości się stanie.


  Oto jedna z ostatnich książek, które musiałam przeczytać w ramach zajęć z historii literatury amerykańskiej, i która - całe szczęście! - okazała się naprawdę kawałkiem dobrej, ciekawej i wartościowej prozy. 
   Obawiam się, że na próżno szukać polskiego tłumaczenia; dla tych jednak, którzy dobrze znają język angielski, "The House on Mango Street" jest świetną propozycją, by dowiedzieć się trochę o życiu imigrantów z Ameryki Łacińskiej w powojennych Stanach Zjednoczonych.  Historia opowiedziana jest w narracji pierwszoosobowej, przez młodziutką Esperanzę, która dzięki swojej dziecinnej naiwności poprzez krótkie opowiadania o swoich sąsiadach, rodzinie czy szkole przedstawia całe mnóstwo ciekawych aspektów życia zarówno jej, jak i innych osób tego samego pochodzenia. 
   Nietypowy jest również język, którego Cisneros używa w "The House on Mango Street". Proste słowa i konstrukcje typowe dla dziecięcego, niedojrzałego języka splatają się z trafnymi metaforami, nadając tekstowi charakteru z pogranicza poezji i prozy.

"When I am too sad and too skinny to keep keeping, when I am a tiny thing against so many bricks, then it is I look at trees. When there is nothing left to look at on the street. Four who grew despite concrete. Four who reach and do not forget to reach. Four whose only reason is to be and be."


   W tych momentach, kiedy mogę obcować z tego typu literaturą, najbardziej doceniam moją znajomość angielskiego, która pozwala mi czytać książki, których tłumaczeń niestety nie znalazłabym w Polsce, a które wiele mają czytelnikowi do przekazania - nie są tylko pustą historyjką, która zajmie naszą uwagę na godzinę, dwie, a rzeczywiście otwierają oczy na historię, realia, w jakich niektórzy ludzie muszą żyć. Taka literatura uczy nas świata. Polecam! :)

www.facebook.com/reviewsbylittleveronica

wtorek, 11 lutego 2014

Więcej lutowych zdobyczy


Poza tym, że zrujnowałam doszczętnie swój budżet przez wyprzedaże w sieciówkach i ledwie mogę teraz domknąć szafę, coś podkusiło mnie, żeby dołożyć sobie problemu i pozbyć się kolejnych kilkudziesięciu złotych oraz zapełnić resztki wolnej przestrzeni na moich półkach... i w związku z tym przytachałam do domu kilka książkowych zdobyczy, które udało mi się kupić za grosze w poznańskim Tesco. ;) A miałam wtedy kupić tylko pieczywo i mleko...

1. Lolita (Vladimir Nabokov) - Chciałam przeczytać tę powieść już od niepamiętnych czasów, dlatego kiedy zobaczyłam to zgrabne wydanie kieszonkowe w kuszącej cenie (około 12 złotych), nie zastanawiałam się zbyt długo. ;)
2. Jeden dzień (David Nicholls) - Miałam przyjemność oglądać film nakręcony na podstawie tej książki, z Anne Hathaway i Jimem Sturgessem w rolach głównych. Byłam zachwycona, spłakałam się jak bóbr i stwierdziłam, że muszę przeczytać kiedyś książkowy pierwowzór tej historii. I proszę bardzo, trafiła się okazja - w cenie 14,99!
3. Nieposkromieni (Meg Cabot) - Przyznam, że do kupienia tej powiasteczki skłonił mnie przede wszystkim ogromny sentyment, jaki mam do Meg Cabot, chyba mojej ulubionej pisarki z czasu, kiedy miałam jakieś 11-14 lat. A że czytałam kiedyś pierwszą część tego cyklu ("Nienasyceni"), pomyślałam - co mi szkodzi, to będzie świetna odskocznia od "cięższych" lektur. Ten egzemplarz kosztował 6-7 złotych. 
4. Światła pochylenie (Laura Whitcomb) - Kolejna powieść, do której kupna przymierzałam się już chyba ze dwa lata. A tutaj nagle stanęłam przed możliwością stania się posiadaczką osobistego egzemplarza za 5 zł! Kto przepuściłby taką okazję? ;)

Naprawdę nie mam gdzie tego wszystkiego pomieścić. Chyba powinnam zacząć myśleć o przeprowadzce.


A w wolnym czasie zapraszam Was na facebooka:

poniedziałek, 3 lutego 2014

One more step

W prowadzenie bloga z recenzjami bawię się już od niepamiętnych czasów - kiedyś było to jeszcze na onecie, później zrobiłam duży krok naprzód i przeniosłam się na blogspot. Chwilę potem udało mi się nawiązać pierwszą współpracę z wydawnictwem, z czasem pojawiały się kolejne ciekawe propozycje współpracy. Teraz stwierdziłam, że pora na kolejny krok. :) Lada moment skończy się moja sesja zimowa i mam nadzieję, że wreszcie będę miała więcej czasu na regularne publikowanie pełnych postów (czyt. recenzji), ale póki co pomyślałam, że dobrą opcją na powiew świeżości i rozruszanie trochę tego mojego małego miejsca w sieci będzie założenie facebookowego fanpage'a, na którym częściej będę mogła dzielić się z Wami szybkimi refleksjami czy po prostu dam Wam znać, że nowy post zamieszkał już na blogu. 



https://www.facebook.com/reviewsbylittleveronica

Serdecznie was zapraszam :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...