czwartek, 31 października 2013

Październik z klasyką

Wiadomo, że kiedy już zaczną się studia, ciężko jest znaleźć czas na czytanie dla przyjemności. Zwłaszcza gdy studiuje się coś filologicznego i nie można już sięgać po takie książki, jakie się lubi, bo jest się przytłoczonym spisem lektur. Ja na moich studiach zmagam się z literaturą podwójnie, ponieważ jednocześnie uczestniczę w zajęciach z historii literatury amerykańskiej oraz brytyjskiej. Pomyślałam więc sobie, że skoro nie mam szans na regularnie publikowanie tutaj typowych recenzji, ugryzę sprawę trochę inaczej i raz w miesiącu postaram się opublikować zestawienie klasyki literatury, którą miałam okazję przeczytać w ramach zajęć. Będą to krótsze opisy, ale kto wie, może komuś z Was przypadną one do gustu. A że światową klasykę znać warto... cóż, to może się po prostu przydać. :)

Literatura amerykańska


1. Daisy Miller (Henry James) - to coś na kształt noweli obyczajowej ilustrującej życie XIX wiecznego społeczeństwa i porównanie zwyczajów oraz mentalności właściwych dla Europejczyków oraz Amerykanów tamtych lat. Frederick Winterbourne, Amerykanin przebywający obecnie w Genewie, poznaje rodzinę Millerów, a tym samym - tytułową Daisy, która ujmuje go swoją urodą. Młoda dziewczyna nie zachowuje się jednak zgodnie z normami społecznymi. Wieczorami spotyka się z różnymi mężczyznami, mówi to, co myśli, jest kapryśna i buntownicza. Dziś zapewne zachowanie Daisy nikogo by nie zgorszyło, w ówczesnym świecie sprawa wyglądała jednak zupełnie inaczej i reputacja panny Miller szybko ucierpiała. Jeśli chodzi o wrażenie związane z lekturą - jak na wersję w oryginale, Jamesa czyta się dość łatwo i przyjemnie. Język nie jest skomplikowany, znajdziemy tu dużo dialogów, choć na próżno szukać tu żywej akcji. Jeśli ktoś lubi poczytać o życiu na salonach i konwenansach minionych wieków, "Daisy Miller" to propozycja dla niego. Ja sama oceniłabym tę nowelę 3, nie wstrząsnęła mną, nie zachwyciła, ale też jakoś szczególnie nie znużyła.

2. Przygody Hucka (Mark Twain) - Pamiętacie wiernego kompana Tomka Sawyera? Mnie w dzieciństwie ominęła przyjemność bliższego zapoznania się z twórczością Marka Twaina i przyznam, że byłam zdziwiona, kiedy zobaczyłam "Przygody Hucka" na liście lektur drugiego roku anglistyki. Moja pierwsza myśl: przecież to książka dla dzieci! Cóż, ignorancja lubi czasem wyleźć na wierzch. W tej powieści Twain porusza wiele aspektów związanych z życiem XIX-wiecznej Ameryki, moralnością, powrotem do natury, problemem niewolnictwa. Kolejne przygody, w których udział bierze lekkomyślny Huck, są pretekstem do krytyki społeczeństwa, szerzenia świadomości w zakresie abolicji. Jeśli ktoś ma ochotę pokusić się o przeczytanie tej książki w oryginale - strzeżcie się, gdyż autor posługuje się kilkoma dialektami (niewolnik Jim mówi na przykład: "Yo' ole father doan' know yit what he's a-gwyne to do (...)"), których zrozumienie często staje się niemożliwością, o ile nie odczytamy sobie takiego dialogu na głos. Ale, jak to mówią, do odważnych świat należy. Ja zmęczyłam się trochę przy tej powieści, ale... można przebrnąć, a znać - wypada.

Literatura brytyjska

1. Bądźmy poważni na serio (Oscar Wilde) - Większość z Was pewnie kojarzy Oscara Wilda głównie z jego głośnej powieści, "Portret Doriana Graya". Na dobrą sprawę ja zwykle myślałam o tym autorze właśnie przez pryzmat tej książki. "Bądźmy poważni na serio" to jednak nie powieść, a dramat komediowy, który ma za zadanie w dowcipny sposób wytknąć największe wady angielskiego społeczeństwa. Przyznam, że lektura tego tekstu była zaskakująco przyjemna - niejednokrotnie rzeczywiście zaśmiałam się, śledząc rozwój absurdalnej intrygi, w jaką wplątali się dwaj główni bohaterowie - Algernon i John. Dlaczego tak ważne jest dla nich tytyłowe "being earnest"? Chyba nie dla samego faktu bycia poważnym, a głównie dlatego, by spełnić kaprys ukochanych, które marzą o tym, by ich przyszły mąż miał na imię... Ernest. Wszystkim Wam, którzy chcieliby poznać Oscara Wilde'a z innej strony - nie tak filozoficznej i diabolicznej, jak w "Dorianie Grayu" - serdecznie polecam tę niedługą sztukę. Dodatkowym plusem jest to, że oryginał czyta się bardzo łatwo, nawet bez zaglądania do słownika! :)

piątek, 18 października 2013

Portret Doriana Graya (Oscar Wilde)

"Portret Doriana Graya" (The Picture of Dorian Gray) autorstwa Oscara Wilde'a
Wordsworth Classics. 194 strony


"Jedyna powieść Wilde'a, po raz pierwszy opublikowana w 1890 roku, jest świetnie przemyślaną zagadką, która w zamiarze ma dokuczyć konwencjonalnym umysłom badaniem niezliczonych powiązań między sztuką, życiem a [ich] konsekwencjami. Począwszy od prowokacyjnej przedmowy, która rzuca czytelnikowi wyzwanie wiary w "sztukę dla sztuki", aż do nietuzinkowego zakończenia, ta historia świadomie eksperymentuje z pojęciem grzechu jako elementu projektu."


   Lubicie historię Doktora Faustusa? Zastanawialiście się kiedyś nad tym, czy chcielibyście zachować wieczną młodość i urodę? Tak? A zdarzyło się wam pomyśleć, jak wysoka musiałaby być tego cena? 

   Ja od bardzo dawna zauważam, jak dużym problemem jest dla mnie upływ czasu - ulotność chwili, która nigdy się już nie powtórzy, nieubłagane tykanie wskazówek zegara - wszystko to tylko przypomina mi, jak szybko pędzi czas i utwierdza mnie w przekonaniu, że wobec przemijania jestem bezradna. Nie tylko ja, my wszyscy. Podobny problem, choć wywołany innymi pobudkami, dotknął Doriana Graya, bohatera słynnej powieści Oscara Wilde'a. 

   Wiktoriańska Anglia. Malarz Basil Hallward na jednym z przyjęć poznaje pięknego młodzieńca, Doriana Graya, którego urok sprawia, że artysta pragnie uwiecznić swojego nowego przyjaciela i proponuje mu pozowanie do portretu. Kiedy prace nad obrazem dobiegają końca, Basila odwiedza Lord Henry Wotton, przedstawiciel radykalnego dekadentyzmu, którego uwadze również nie uchodzi osoba Doriana. Basil obawia się negatywnego wpływu, jaki Wotton może mieć na młodzieńca, jednak nie jest w stanie zapobiec spotkaniu tej dwójki. Henry z przyjemnością oddaje się przekazywaniu Dorianowi swojej życiowej filozofii. Carpe diem. Be beautiful. Party hard. 

   Kiedy wreszcie Basil pokazuje dwójce przyjaciół swoje ukończone dzieło, Henry okrzykuje je ówczesnym arcydziełem, a Dorian... jest osłupiały. I wściekły. Ten piękny obraz odebrał mu cząstkę jego urody. Odebrał i zachowa na zawsze - ponieważ obraz nigdy się nie zestarzeje, na wieki już pozostanie piękny. Wtedy właśnie młody Gray wypowiada słowa, które okażą się jego przekleństwem: oddałby wszystko za to, by nigdy się nie zestarzeć. Oddałby nawet swoją duszę.

   Jednak na tym całe szaleństwo się nie kończy. "Portret Doriana Graya" to wielowątkowa powieść, wspaniale ukazująca ludzką psychikę oraz mentalność zarówno ludzi ogółem, jak i konkretniej - brytyjskiego społeczeństwa ogarniętego gorączką fin de siecle, poszukującego przyjemności i wciąż pragnącego kolejnych doświadczeń. Wilde ze smakiem opisuje i komentuje świat, w którym wieczory spędza się na przyjęciach urządzanych przez śmietankę towarzyską lub - alternatywnie - w palarniach opium. To także świat, w którym miłość (w przewadze fizyczna) nie ogranicza się do kontaktów między kobietą a mężczyzną.

   Skoro już dobrnęliśmy do tego punktu, muszę zauważyć, że wątek homoseksualny, tak sprytnie ukryty w powieści, jest jednym z najlepszych, które spotkałam w literaturze, choć nienachalny i raczej niedopowiedziany (w dużej mierze za sprawą cenzury, która nie pozwoliła na opublikowanie w powieści ciekawszych i bardziej bezpośrednich wątków - od czego są jednak przypisy?). Uczucie, jakim Hallward darzył Doriana, było czyste, platoniczne. W cudowny sposób oddaje delikatną i wrażliwą naturę malarza.

   Prawdą jest, że czciłem cię, a uczucia, jakie do ciebie żywiłem, miały w sobie o wiele więcej z romansu, niż zwykle to bywa w przypadku mężczyzny i jego przyjaciela. W jakiś sposób nigdy nie pokochałem kobiety. Dorianie, odkąd cię poznałem, twoja osobowość miała na mnie ogromny wpływ. Byłem przez ciebie zdominowany ja, moja dusza, mój umysł i moje moce. Stałeś się dla mnie widzialną inkarnacją niewidzialnego ideału, którego wspomnienie nawiedza nas artystów niczym przepiękny sen. Przyznaję, że uwielbiałem cię szalenie, nadmiernie, absurdalnie.
 
   (Tak mniej więcej prezentuje się pełne wyznanie Basila, które pozwoliłam sobie poskładać z fragmentów opublikowanych oraz usuniętych i przetłumaczyć.)

   Mogłabym pewnie napisać na temat "Portretu Doriana Graya" jeszcze tysiąc słów, pytanie tylko, czy komukolwiek chciałoby się to czytać. Niech za rekomendację posłuży fakt, że uważam tę powieść za jedną z najlepszych (jeśli nie najlepszą), jakąś miałam okazję do tej pory przeczytać w trakcie studiów. Czytanie w oryginale było przyjemnością, Wilde miał z pewnością nietuzinkowe pióro. Ciekawa jestem polskiego tłumaczenia. Może wy skusicie się na historię Doriana, a później opowiecie mi swoje wrażenia? ;)

Ocena: 5/6

środa, 9 października 2013

Studium w szkarłacie (Sir Arthur Conan Doyle)


"Studium w szkarłacie" (A study in Scarlet) autorstwa Sir Arthura Conana Doyle'a
Algo, Toruń 2012
180 stron

"W Studium w szkarłacie Sherlock Holmes i jego wierny towarzysz doktor Watson prowadzą śledztwo dotyczące dwóch makabrycznych zbrodni w Londynie. Ślady prowadzą wiele lat w przeszłość do Ameryki, sekty mormonów i zemsty za zło sprzed wielu lat..."



   Sherlock Holmes to jedna z moich ulubionych postaci literackich, a także i filmowych. Zaraz za Sherly'm na liście znajduje się nieodłączny doktor John Watson, który dzielnie i skrupulatnie opisuje przygody swojego przyjaciela i współlokatora zarazem. Dlatego sama zachodzę w głowę, dlaczego, u licha, tak późno zabrałam się za czytanie powieści o jednym z najsłynniejszych detektywów świata? Może to po trosze wina nie do końca udanego spotkania ze zbiorem opowiadań ("Przygody Sherlocka Holmesa") i topornego, starego tłumaczenia? Bez względu na przyczynę - "Studium w szkarłacie" połknęłam w mig i już nie mogę się doczekać, kiedy sięgnę po następne tomy.

   Dla wszystkich tych, którzy chcieliby przeczytać o tym, jak Watson i Holmes się poznali, zamieszkali wspólnie, docierali, a wreszcie zaczęli rozwiązywać zagadki kryminalne - ta powieść to "must read". "Studium w szkarłacie" dzieli się zasadniczo na dwie części - pierwsza ukazuje prowadzenie śledztwa i jego skutek, druga - przyczyny zbrodni i wyjaśnienie morderstw od kuchni. W większości narratorem jest Watson, który w swoim dzienniku skrzętnie sporządza notatki, opisuje Sherlocka i jego niecodzienne metody rozwiązywania zagadek, metodę dedukcji, dziwne zwyczaje. Dla urozmaicenia w drugiej części pojawia się epizod opisany przez narratora trzecioosobowego. Ciekawy zabieg, muszę przyznać.

   Skąd tak właściwie wziął się fenomen Sherlocka Holmesa? Ja przede wszystkim uwielbiam tę postać za ekscentryczność, nonkonformizm, nowatorskość w działaniu (jak na tamte czasy!), skrupulatność, pasję, zaangażowanie... No po prostu: Would you marry me, Holmes? Wiem, że tego słodzenia jest dużo, za dużo wręcz, ale... Spójrzcie jeszcze na okładkę tego wydania. Moim skromnym zdaniem jest genialna. 

   Jeśli jeszcze dotąd nie mieliście okazji zapoznać się z cyklem powieści Sir A.C. Doyle'a, nie czekajcie ani chwili dłużej. A kiedy już będzie mieć lekturę za sobą, zróbcie sobie coś dobrego do picia i obejrzyjcie serial zatytułowany "Sherlock". Miły wieczór gwarantowany.

Ocena: 5+

PS. Trudno jest napisać długą POZYTYWNĄ recenzję. ;)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...